Sky
od jakiegoś czasu stwierdzał, że ma paranoje. Ot. Zauważył, że jego
współlokator, David de Varden, który grał na rezerwie (grzał ławkę, jak to
mówił), dziwnie na niego patrzy. No tak, niby nic. Z początku pan Hell myślał,
że chodzi o to, że to on gra w ataku i w ogóle na boisku, a czarnowłosy nie.
Zapytał go o to. Ale Dawid zaprzeczył.
Raz
czy dwa (dobra, osiem) przyłapał go na obserwowaniu swojej skromnej osóbki, jak
on to nazwał, pożądliwym wzrokiem. Okej. Nie mówił, że nie, schlebiało mu to.
Trochę się przestraszył, ale nie tego, że f a c e t chce go przelecieć, nie,
sypiał już z facetami. Chodziło o to, że bał się związku czy czegoś w drużynie.
Potem przecież może się zepsuć i taka impreza by była.
Tak,
wiedział, że Silver umawia się z Jace’em, a Emma i Navi coś do siebie mają. Nie
chciał wnikać CO. Wiedział tylko tyle, że zajebie tego rudego skurwiela, jak ją
zrani. No.
Siedział
w kuchni na blacie i pił mleko z
kartonika.
-
Widziałem – powiedział David, wchodząc do środka i otwierając lodówkę.
Chodziło
o to, że nikt nie mógł pić z kartonika. Takie zasady BHP (ponoć).
-
Ale ja zamierzałem to wypić – usprawiedliwił się Sky.
-
Tak – David przejął mleko i potrząsnął kartonikiem. – Tam jest jeszcze ze dwa
litry. Na zdrowie – uśmiechnął się kącikiem ust.
-
Oj cii. Idziesz gdzieś wieczorem? – zagadnął, zmieniając temat.
-
Nie. Zostaję z tobą. Wiem, cieszysz się.
-
Niemiłosiernie – przyznał i odłożył mleko.
-
Rayne daje niezły wycisk. Aż się odechciewa gdziekolwiek wychodzić – westchnął
czarnowłosy i zjadł plaster żółtego sera.
-
Noo. Ale on chce, żebyśmy odkryli Fluxa i skopali tyłki mistrzom.
-
Tacy z nich mistrzowie jak ze mnie kucharz – zaśmiał się.
-
Oj cii…
David
oparł łeb o ścianę, lekko odchylając ją do tyłu, ale wciąż obserwując starszego
chłopaka. No, przystojny był. Wysoki, dobrze zbudowany, puszyste kłaczki, ładne
oczki, kuszące usta… No dobra, gdyby Sky mógł przeczytać jego myśli, oficjalnie
by wiedział, że David na niego leci. Wolał facetów, co zrobisz. Ale w drużynie
jak na razie wiedziała tylko jego siostra. Jemu osobiście wisiało i powiewało,
czy się dowiedzą, czy nie. Po co miałby się z tym afiszować? To tak, jakby oni
musieli się zwierzyć, że są hetero. Szkoda słów.
-
Podaj mi jabłko – „poprosił” w końcu.
-
Weź se – odpowiedział inteligentnie Sky, który podobno skończył Yale.
A
skończył, ponieważ pochwalił się już swoim zajebistym dyplomem.
-
Okej.
David
wstał i podszedł do napastnika (och, czyżby jabłka znajdowały się za jego
postacią?), stanął między jego nogami, wyciągnął dłoń tuż obok jego ramienia i
zbliżył się bardziej do jego sylwetki.
Sky
uniósł brew. Był podrywany. Ileż to razy. Serce mu nie drgało nigdy (no, może
czasem). Ale teraz nieco przyśpieszyło. Nie chciał się z tym zdradzać, ale
kiedy jego jasne policzki zaróżowiały… no cóż.
W
końcu poczuł spokojny oddech pana de Varden na swojej szyi. Trwało to mniej,
niż sekundę, ponieważ David szybko wziął jabłko i się wycofał z powrotem na
miejsce.
O,
nie. Sky zamierzał się zemścić.
Tylko
jeszcze nie wiedział jak.
Sky
wrócił do pokoju i zastał Davida na łóżku jak coś gryzmolił na kartce.
-
Co robisz? – zapytał, ściągając koszulkę. Och, bez krępacji.
-
Rysuję – odpowiedział, w ogóle na niego nie patrząc.
David
miał swój własny, prywatny, osobisty szkicownik i rysował tam różne rzeczy.
Twarze, krajobrazy, postacie z komiksów, bajek, portrety, jakieś przedmioty jak
na przykład samochody czy kartonik na mleko, które rano trzymał Sky.
-
A, to sobie rysuj – powiedział napastnik i polazł do łazienki.
Umył
ząbki i rozebrał się do bokserek, w których spał. Wrócił do pokoju, a David jak
rysował, tak rysował. Sky westchnął i walnął się na łóżko obok niego. Opierał
się łokciem tuż obok jego uda.
-
Pokaaaaaż.
David
pokazał mu portret swojej siostry, samochód jego marzeń, a także wiśnię.
Cherrissimo i te sprawy. A potem pokazał mu obrazek, przedstawiającego Sky’a,
który spał, a kołderka zakrywała go od bioder w dół. No, może nie za
koniecznie, ponieważ spod kołderki wychodziła jego męskość.
-
Ale ja śpię w bokserkach! – poinformował go szybciutko, czując jak się rumieni.
-
Wiem – uśmiechnął się kącikiem ust, znowu na niego nie patrząc.
Cholerny smarkacz – warknął w myślach.
Nie wiedział, czy był bardziej zły na siebie, czy na niego.
Odetchnął.
-
Podobam ci się, co?
-
Hm… no.
-
A mnie podoba się ten obrazek. Dasz mi go?
David
prychnął.
-
Chciałbyś, kotku. To wszystko moje. Jakbym chciał, żebyś coś dostał, to bym ci
to dał.
-
Oj dobra, nie złość się. Ale podobają mi się twoje dzieła. Masz talent.
Spojrzał
na niego, odwracając głowę w jego kierunku. David w końcu spojrzał na niego.
Sky odnotował to w głowie.
-
Chcesz mnie kupić komplementami? – zapytał, mrużąc oczy.
-
A to działa? – uśmiechnął się.
-
Hm… może.
-
Masz też cudną sylwetkę i postawę ciała. Twoje czarne włosy świetnie pasują do
twoich tajemniczych oczu. Masz boski brzuszek i ramiona. Dobrze grasz w piłkę i
pewnie niedługo odkryjesz Fluxa.
David
roześmiał się. To chyba on powinien mu prawić komplementy.
-
I masz fajny śmiech. Taki radosny – kontynuował Sky.
-
O matko – westchnął po chwili David, jeszcze się uśmiechając.
Spojrzał
znów na Sky’a, opierając głowę o ścianę. Mhm, on miał naprawdę ładne, fiołkowe
oczyska. Ładny, zgrabny nosek.
Zbliżył
się więc do niego i pocałował go w te miękkie usta. Przycisnął wargi do jego
warg i dopiero po chwili wsunął język do jego ust. Sky odwzajemnił pocałunek,
czując miłe ciepełko w sobie.
I
kiedy zaczął się unosić na ręce, żeby było im łatwiej, David odsunął się i
wrócił do rysowania.
To tyle, kutfa? – prychnął Sky w
myślach.
-
Dobrze całujesz – powiedział rezerwowy.
-
Wiem. Ty też.
-
Wiem.
Och,
nie żeby Sky liczył na c o ś więcej. Pff, i po co on tak się przejmował tym
wszystkim. Phi, nie było czym, ot co.
Usiadł
na łóżku i już miał zamiar wstać, iść do swojego koja i spać, ale powstrzymał
się. Położył dłoń na jego policzku, odwrócił czarnowłosy łeb w swoją stronę i
pocałował go namiętnie, wręcz zachłannie wpijając się w jego usta. Oczywiście,
że tego tak nie zostawi! Ze Sky’em Hell się nie pogrywa!
David
tymczasem odłożył szkicownik i ołówek na bok. Odwzajemniał pieszczotę, ba,
przyciągnął białowłosą mendę bliżej siebie. A ta białowłosa menda pozbyła się
jego koszulki i zaczęła całować go po szyi i ramieniu. Palce Davida zaczęły
błądzić po plecach i torsie Sky’a, sunąc po jego gładkiej skórze. Wciągnął go
na swoje kolana, aby było im łatwiej obdarowywać się pocałunkami. Dłoń Sky’a
zjechała po torsie chłopaka w dół, aż na podbrzusze. Uśmiechnął się lekko,
wsuwając palec za linię jego bokserek.
David
objął go w pasie, a potem szybkim ruchem położył pana Hell na plecach. Szybko
znalazł się nad nim i pocałował w usta ponownie, dłonią macając go po żebrach i
wyrzeźbionym brzuszku. W końcu pocałunkami zaczął schodzić niżej, niżej, aż w
końcu dotarł do jego bokserek. Pomasował jego męskość przez bieliznę, czując,
że jest już twardy. Cmoknął go w podbrzusze i zdjął z niego gatki. Ujął jego
męskość w dłoń i zaczął nią powoli poruszać w górę i w dół.
Sky
zacisnął pięści i zamknął na chwilę oczy, by po chwili je otworzyć i spojrzeć
na zadowolonego z całej sytuacji Davida. Po chwili jęknął cicho, czując jak
usta jego współlokatora zaciskają się na nim i zaczynają go ssać, a język robił
kółeczka wokół samego czubka.
Po
chwili Sky przyciągnął go z powrotem ku górze i pocałował władczo. Potem
przewrócił go na plecy i znalazł się między jego nogami. Szybko pozbył się jego
bielizny. Pocałował go znów, palcami obejmując jego męskość i zaczynając ją
pieścić. David westchnął mu do ucha, które lekko przegryzł.
W
końcu Sky wszedł w niego powoli i spokojnie, by od razu potem przejść do
szybkich i zdecydowanych ruchów. Oparł się dłońmi po obu stronach jego ciała i
uśmiechał się zadowolony. Ale tylko przez chwilę, ponieważ już po chwili jego
usta wykrzywiły się grymasie rozkoszy.
David
podniósł się trochę, złapał go za kark i przyciągnął do siebie. Pocałował go w
usta i ramię, a także tatuaż na szyi. Sky schował nos w zagłębie jego szyi i
wsłuchiwał się w ciche jęki i westchnienia partnera. Zrobiło mu się jeszcze
bardziej gorąco (o ile to było możliwe), kiedy poczuł, jak David przesuwa
paznokciami po jego plecach. Dotąd tylko kobiety to robiły (faceci jakoś nie
bardzo).
Po
kilku chwilach obaj doszli, jeden przegryzając dolną wargę, drugi z cichym
krzykiem. Sky opadł bezwładnie na ciało Davida, który nie miał nic przeciwko.
Oddychali szybko, jakby przebiegli maraton.
David
zamruczał i pogłaskał go po włosach. Sky w końcu uniósł się i walnął się obok
niego.
-
No – skomentował w końcu de Varden.
-
Ale bez związków, okej? Nie bawię się w to – zaznaczył Sky.
-
A co? Baba jesteś? – zaśmiał się. – Jasne, bez związków.
David
uśmiechnął się szeroko. Szkoda, że skończyła mu się trawka, bo chętnie by
zapalił.
-
Pójdę już spać – Sky usiadł, ale po chwili znów leżał, przyciągnięty do boku
Davida.
-
No to dobranoc.
Nie
przytulił go, ani Sky tego nie zrobił. Ot, leżeli obok siebie, przykryci
kołderką i zasnęli.
Obudzili
się również „osobno”. Żadnemu to nie przeszkadzało.